Wystarczy wyjść za próg. Wystarczy ubrać buty. I iść. Bez-czasu i bez-celu. Coś przyciąga. Wyobrażenie. Wspomnienie. Staw spoglądający na rozległe, rozprzestrzenne góry. Niedostępna łódka. Idę więc Tam choć bez celu. Zbieram po drodze okruchy prowadzące… Czytaj dalej »wystarczy wyjść za próg
czas zrudziałych buków
Na szczęście to jeszcze czas poranków podniebnych. Przedsłonecznych. Nawet wtedy, gdy zagląda do nas wiatr. Przeszłe liście skrzypiąco kapią z drzew. Ptasiopieśni przysiadają na gałęziach. Czczcz. Pipi. Pipi. Pipi. Kraaa. Kraaa. Ti. Ti. Ti. Tiiii.… Czytaj dalej »na szczęście
na szczęście
Od kilku dni czujnie wypatruję chwili, kiedy słońce zaczyna zbliżać się do ciemnej, świerkowej koronki na przeciwległym szczycie. Już. Wyszłam na łąkę poniżej domku. Żeby być bliżej. Światło niepostrzeżenie z jesienno-miękkiego staje się jeszcze bardziej… Czytaj dalej »od kilku dni
od kilku dni
Niespodziewanie przywędrowałam do potoku. Nie pamiętałam go. Tak bliska odpowiedź na moją rzeczną tęsknotę. Zanurzam się w półcień wąwozu. Czuję. Ciepło zachodzącego słońca na twarzy. Chłód bijący od lodowatej, rozpędzonej wody. Zapach ziemi. Wilgotnej, grzybiastej,… Czytaj dalej »niespodziewanie przywędrowałam do potoku