Przejdź do treści
Strona główna » rozpamiętnik » Odra…

Odra…

Powietrze jeszcze lepkie od kłębków mgły i chmur. Od wspomnienia wieczornego deszczu.

Rzeka umiera w męczarniach. Jak to w sobie zmieścić? Gdzie?

Moja każdodeszczowa radość na myśli, jaką ulgę odczuwają właśnie Rzeki, straciła – dla Niej – sens.

Podobnie jak nadzieja, że nieco Jej wyschniętych, zbielałych kości skryje się pod życiodajnym ruchem.

Dla Odry to już nie ma znaczenia. Dla Jej pięknych ryb z obłymi, bladymi brzuszkami. Dla ich krągłych oczu, ciekawych swojego podwodnego świata. Jedynego, jaki znają. Dla tajemnicy, jaką w sobie kryją. Przed nami. Istotami tak różnymi. Tak podobnymi.

Poparzone ciało. Ból wszędzie. Ból w dłoniach.

Ból w sercach.

xxx

Nie było dokąd uciec. Nie mogły się ratować. Ostrzeżenie przyszło wraz ze śmiercią.

Cały ich świat, ten jedyny – umarł. Rozpadł się.

Znikł. Jak one.

Odeszły, razem ze swoim tajemniczym życiem.

Wraz z bobrami, ślimakami i żabami. Ze szmerem, trzepotaniem i pluskaniem życia.

Ich miejsce zajęła śmierć.

Jej bezruch.

Jej cichość i zapach.

Wspomnienia.

Żal.

xxx

W środku mnie urosła dziura. Głuche pustkowie. Próbuję wepchnąć do niego to cierpienie tylnymi drzwiami. Nie chcę go wpuszczać przez przedsionek wyobraźni.

Tyle bólu…

Jednak próbuję to w sobie zmieścić. Pozwolić, by wniknęło, wypełniło szczelnie czeluść.

Nosić w sobie. Pamiętać.

Ponieważ jestem połączona. Jestem życiem jak ryby, żaby i bobry. Łabędzie. Ważki. Chruściki. Rzeka.

Bo Rzeka jest moją bezsamotnością. Moją uzdrowicielką. Ruchem i oczyszczeniem.

Bo to mogę teraz zrobić.

Nie odwrócić się od cierpienia. Choć byłoby łatwiej zamknąć oczy. Zamknąć uszy. Umysł i serce.

xxx

Ale wtedy – w odwróceniu i zamknięciu – i ja bym umarła.