Przejdź do treści
Strona główna » rozpamiętnik » skulona

skulona

Skulona. Skurczona.

Ściśnięta brunatnymi, omszałymi złociście łuskami.

Chroniona. Odcięta.

Nie umiem przeniknąć przez tę ciasną troskę.

Nie mogę zobaczyć świata.

Ale czuję.

Wciąż potrafię go czuć.

xxx

Szarość płaskiego nieba.

Chłód zakwitający na wspomnieniu skrzypiącego mrozu.

I ptaki. Ich migotliwy, różnobarwny śpiew.

Jedynie on stara się wniknąć do mojego schronu.

Jak rzeka wezbrana przemijającym śniegiem. Jak codzienny dzień targowy na leśnym ryneczku.

Śpiewny splot odbija się od miękkich łusek mojego czekania. Ożywczy impuls raz po raz próbuje wypełnić swoje powołanie. Rozsupłać gorset. Napocząć szczelinę dla ciepłego wiatru, przyczajonego wokół. Wśród gałęzi. Między piórkami na sikorkowych brzuszkach. Na ogonkach raniuszków. Ramionach krogulca.

Czuję.

Pulsujące, szumiące oczekiwanie. Pewność, że się nie zatrzyma. Jest już w powietrzu. Pachnące, rozsłonecznione leszczynowym pyłkiem cząsteczki – niosą jej przeczucie.

xxx

Przejście. Jeden śmiały krok.

Wystarczy.

Wsłuchuję się we wnętrze. Ciepłe, jak zniecierpliwiony wiatr.  Wyczuwam drżenie. Jego lekkie muśnięcia.

Ale nie.

Jeszcze nie.

To nawet nie jest przedsionek gotowości.

xxx

Czekam na słońce.