Przejdź do treści
Strona główna » rozpamiętnik » to nie są noce dla snu

to nie są noce dla snu

To nie są noce dla snu. To są noce do czuwania na werandzie. Do bycia jak najbliżej ryczącego zbocza. 

Uuuuu. Uuuuu.

U. U. U. Uuuuuu..

Są bardzo blisko. Słyszę je blisko. Czuję.

Uuu. U. U. U. Potężny ryk z lewej strony, na wysokości domu.

Uaaa. Odpowiada lewa strona, nieco niżej.

Uuuaaa. Uuuaaaa. Dobiegło aż tu z dna doliny.

O północy się poddaję. Już nie wiem, które porykiwania rozbrzmiewają mi w głowie a które w nocnej gęstwinie. Rozkładam materac na werandzie i wślizguję się do śpiwora. Do snu odprowadza mnie uuuu. Uuuuuu. Uaaa. Ua. Ua. Gdzieś w oddali, poniżej werandy. Coraz dalej i dalej. Ciszej…

U. U. U.

Nagły trzask. Otwieram oczy zupełnie rozbudzona. Leżę bez ruchu. Próbuję zrozumieć, co się dzieje. Skupiam się na dźwięku. Po drugiej stronie domku wyraźnie słychać gwałtowne szurania i trzask łamanych gałęzi. Ktoś przeciska się przez drzewa i jeżynowy gąszcz. Ktoś ogromny. Przeczuwam, co nastąpi za chwilę. A jednak, kiedy rozbrzmiewa pierwsze, głośne jak nigdy dotąd: uuuuuu – zamieram. Moje ciało ogarnia nagły lęk. Uuuuuu – wibruje we mnie, w mojej głowie, w brzuchu, stopach.

Uuuuu. Uuuuu.

Stoi tam, pięć metrów ode mnie i ryczy. Dumnie i spokojnie, z całkowitą pewnością gospodarza na włościach. Tak, to jest Jego teren. Słyszę to i wiem, że ma rację. Nadlatują myśli – a co będzie, jak ruszy w moją stronę i mnie odkryje? Czy się nie zdenerwuje? Wpadnie na werandę? Okno jest otwarte czy zamknięte? Czy zdążę przez nie uciec?

Uuuuuu. Uuuuu.

Chłonę ten ryk każdą komórką, fascynacja jest silniejsza od lęku.

Wtem…

Uuuaaa. Uuaaa.

Równie donośna odpowiedź zza symbolicznego płotu. Robi się coraz ciekawiej.

Uuuuuu. Uuuuu. Uuuuu.

Nie mam wątpliwości, kto wygrał tę potyczkę. Pan na włościach.

Pojawia się nowy kontekst. Czuję, że chętnie odwiedziłabym wygódkę. Niestety. Stoi na zewnątrz, po drugiej stronie domu… Zaczynam się zastanawiać co zrobię, jeśli On postanowi spędzić u nas (u siebie) resztę nocy.

W końcu odkrywam, że niepostrzeżenie zapadła cisza. Od jakiegoś już czasu nie słyszę ryku. Ale też nie słyszałam, żeby Jeleń odszedł. 

Postanawiam zaryzykować. Ostrożnie wysuwam się ze śpiwora i jak najciszej, w ciemności, idę na drugą stronę domu. Pusto. Gwałtowny żal zastępuje niedawny lęk. Jaka tu okropnie cicho i pusto…