Przejdź do treści
Strona główna » rozpamiętnik » od kilku dni

od kilku dni

Od kilku dni czujnie wypatruję chwili, kiedy słońce zaczyna zbliżać się do ciemnej, świerkowej koronki na przeciwległym szczycie. Już. Wyszłam na łąkę poniżej domku. Żeby być bliżej. Światło niepostrzeżenie z jesienno-miękkiego staje się jeszcze bardziej rozmyte. Wydobywa beżową płowość pokładających się traw i rozświetla głowy trzcinnikom. Dzikie wiśnie goreją resztką czerwonych liści. Dwa buki, które ostały się na zboczu – pstrokacieją na tym tle złociście-zielono-rdzawo. Nago. Ich szczyty już oddały wiatrowi co wietrzne. Pomarańczowa kula zbliża się do zbocza – i nagle przyspiesza swój skok w mroczne, górskie odmęty. W jednej chwili pozostaje po niej lśniąca poświata. Rozmywa się powoli. Świeci pustka po zapadłej kuli.

Ale to nie koniec. Inny spektakl dopiero się zacznie. O, słyszę jego zapowiedzi w dolinie. Rozproszone, choć o tej porze zwykle było odwrotnie. Kraa. Kraa. Kraa. Na lewo, w dole. Kraa. Kraa. Kraa. Kraa. Dwa głosy po prawej. Kraa. Kraa. Po lewej. Jeden a już po chwili dołącza drugi. Jednocześnie dwa kolejne, jakby przyspieszone echo. I kolejne. I już nie słychać niczego z prawej strony, cały harmider przeniósł się na lewo. Ale wciąż ich nie widzę a robi się coraz chłodniej, chętnie wróciłabym na werandę. I nagle uświadamiam sobie, że zamilkły. Wrony. Ucichły.

Rozczarowanie. Więc dziś nie usłyszę łopotu kilkudziesięciu skrzydeł nad głową. Chmurne krakanie nie zasłoni nieba. Na pociechę, w pień tuż za moimi plecami zastukał kowalik. W dole, od czasu do czasu i coraz odleglej, odzywa się kraa. Kraa. Znalazły nowe noclegowisko. Ech… Zapada cisza. Na krótko, niedługo pojawi się nocna zmiana.